środa, 14 grudnia 2011

My fucking life

Nie wiem co mam powiedzieć. Z dnia na dzień jest coraz gorzej. Wczorajsza noc i przesiąknięta poduszka słonymi łzami. A dziś kolejny niedojebany dzień i utwierdzenie się w tym jaka jestem beznadziejna. W szkole jak zazwyczaj okej 5 z angla z próbnego podstawowego, ale za to problemy domowe i sercowe odbierają mi chęci do tego życia. Mam dość. Ile można się starać, a i tak coś nie wyjdzie i cała opinia mamy o mnie legła w gruzach chyba nigdy się tak na mnie nie wkurzyła. Kiedy jej minie? Chce by wszystko było w porządku, by miłość była spełniona, by w rodzinie panowała zgoda i wzajemny szacunek. Nic więcej mi nie potrzeba i dziś kiedy ktoś zapytałby mnie, czy wybrałabym tabletkę, która daje pieniądze, czy tą, która obdarza miłością, bez namysłu wybrałabym tą z miłością. Bo to jej jest brak na tym świecie, bo to bez niej nie da się żyć.



A to dzisiejszy prezent jaki otrzymałam od znajomego studenta, wiersz w stylu dramatu.
"Sixteen"

Lustro życia odbija jej blask w kierunku mym
Chór: "Czy to ta dama o której ten hymn ?!"

Jej urok nieskończony , w sekundach
na wieki zapisany w nieśmiertelne księgi
Dobrze , że uroda jej nie bije , bo 
na plecach miałbym niezliczone pręgi !

Lustro życia odbija jej blask w kierunku mym
Chór: "Czy to ta dama o której ten hymn ?!"

Raz nieszczęśliwa , druga radosna 
niestety na ludziach krąży ta cholerna troska
,która decyduje o zachowaniu pochopnym... ale !
spójrz na nią i bądź radosnym !


Dziękuję♥

1 komentarz: